wtorek, 3 listopada 2015

I Wstęp. Szkoła bogaczy.

Ta szkoła to piekło. Nienawidzę rodziców za to, że mnie tu sprowadzili. Są tu sami kretyni, którzy pokazują ile to pieniędzy mają. Ja sama nie należę do biednych, ale i tak nie toleruję takich przepychanek. Fakt, iż masz więcej niż niektórzy nie czyni z ciebie nikogo fajnego.  Dodatkowo ta dzisiejsza akcja. Jak ja mam być tutaj spokojna? Jestem tu od tygodnia, a wszyscy mnie nienawidzą. Przyczyna? Moi rodzice są przyczyną. Ojciec osiągnął szczyt swojej biznesowej kariery i im odbiło. Matka udaję jakąś damę, a on prezydenta. Chcą rządzić wszystkim i wszystkimi. Odnoszą się z pieniędzmi jak królowie. Ja taka nie jestem. Moje kieszonkowe równa się najniższej krajowej, a to dość sporo więc oddałam je na akcje charytatywną i zostałam zrugana.

Dzisiaj na lekcji etyki nie wytrzymałam i wygarnęłam klasowej laluni za co zostałam ukarana i mam napisać jakieś durne wypracowanie. To nie moja wina tylko tekstu jakim rzuciła w moją stronę, ale nauczycielka nie zwróciła uwagi na to. Zostałam dzisiaj nazwana „sierotką grosikiem”, która wszystko odda biednym. Oczywiście kretynką, która to wymyśliła jest Amber siostra przewodniczącego samorządu szkolnego Nataniela. Poparła ją Li i Charlotte a po mojej stronie nie stanął nikt. Wywiązała się niezła kłótnia, za którą JA zostałam ukarana.

Cała wściekła zaraz po lekcjach ruszyłam do biblioteki. Muszę znaleźć coś co pomoże mi napisać pracę na temat: Moralny obowiązek miłowania każdego człowieka. Mam podać do tego jakieś fragmenty książek i przykłady, a kompletnie nie wiem jak się za to zabrać. Bibliotekarka podała mi tytuły książek i poszła, a ja nie wiem gdzie szukać. Bardzo mądrze. Ehh.. Przeszukamy najwyżej całą bibliotekę.

Mija już chyba trzecia godzina, a ja dalej tu tkwię i szukam tych durnych książek. W końcu trafiłam na jakąś z tytułem „Etyka w naszym życiu” i z odrobinę weselszą miną szłam dalej. Chyba udało mi się dostać do odpowiedniego działu, bo widziałam coraz więcej publikacji o tej tematyce. Byłam po prostu przeszczęśliwa i biorąc jedną po drugiej szłam dalej. Gdy już miałam całkiem pokaźny stosik w swych rękach ruszyłam w kierunku jednego z wolnych biurek. Moja widoczność była nieco ograniczona dlatego starałam się iść tak wolno jak się tylko dało. Będąc prawie na miejscu poczułam uderzenie, a następnie ból w okolicach kości ogonowej. Z pewnością z kimś się zderzyłam, bo w między czasie usłyszałam siarczyste przekleństwo. Gdy ogarnęłam wzrokiem okolice zobaczyłam mnóstwo rozwalonych na ziemi książek. Nie ma co, będzie co zbierać, a co gorsze moje poplątały się z tymi, które niósł.. Właśnie. Kojarzę tego chłopaka, ale nie mam pojęcia kto to jest. Brunet z tatuażem na szyi i ciekawym pomysłem na noszenie szkolnego mundurka. Jestem pewna, że już go gdzieś widziałam, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Kurde, jestem aż takim odludkiem?

- Sorry, nie zauważyłem Cię – odezwał się i nim się obejrzałam wyciągał rękę w moim kierunku, abym wstała.

- Nic nie szkodzi. Ja też bym Cie nie zauważyła i stałoby się to samo – posłałam mu nikły uśmiech, chociaż moje myśli nadal błądziły nad jego imieniem.

- Możliwe – uśmiechnął się, i tu teraz sama siebie zaskoczę, słodko.  Nie powiem, przystojny jest, a uśmiech dodaje mu uroku – Ziemia do Victorii. Żyjesz? – Pomachał mi dłonią przed twarzą i dopiero się zorientowałam, że od dłuższej chwili mu się przyglądam.

-  C-Co? Ahh.. Tak. Przepraszam, zawiesiłam się.

-  Zauważyłem – poszerzył uśmiech. Błagam przestań.

-  Czy ty powiedziałeś moje imię?  - Ta, szybko jarzę, nie?

-  Serio pytasz? – Tutaj mina mu zrzedła. – Chodzimy do jednej klasy.

-  Wybacz, ale nigdy Cię nie widziałam, chociaż…

- Siedzę w ostatniej ławce, ale bez przesady. Nie jestem duchem.

- Wybacz. Nie zwracam uwagi na ludzi w tej szkole, bo większość z nich to tępe dzidy podobne do Amber.

- Dobra, przebaczam Ci Twoje grzechy przez ten wypadek, ale na przyszłość zapamiętaj.  Mam na imię Santos i jesteśmy w jednej klasie – znowu się lekko uśmiechnął i zaczął zbierać nasze książki.

- Jakiś ty łaskawy. Dziękuję – odpowiedziałam tym samym. Szczerze to nie lubię swojego uśmiechu i suszę swoje zęby bardzo rzadko. Gdy chłopak kucnął, dołączyłam do niego i razem zaczęliśmy sprzątać ten bałagan.

-  To do Twojej kary, prawda? – Zapytał pokazując mi jedną z książek.

- Tak. Przez tą lalunię dostałam pracę, do której nie wiem jak się wziąć – westchnęłam i wstałam – To chyba wszystkie. Teraz trzeba je posegregować, bo się pomieszały – powiedziałam i ruszyłam w kierunku biurka co poprzednio, a chłopak zaraz za mną.

-  Uważam, że dobrze zrobiłaś stawiając się, ale nie dziwi mnie zachowanie nauczycielki. Z tego co słyszałem to coś ją tam łączy z rodziną Amber – powiedział gdy znalazł się obok i w tym samym czasie położyliśmy książki na blacie. – Chcesz to mogę Ci pomóc z tą pracą. Tak w ramach rekompensaty za marne wstawienie się za tobą u nauczycielki – kolejny uśmiech. Czy on zawsze się szczerzy? To już jest nie do wytrzymania.

- Chętnie przyjmę pomoc. Chwila. Rozmawiałeś z tą skwaszoną babą?

- Zaraz po lekcji, bo w trakcie nie chciałem zbytnio zwracać na siebie uwagi. Podobnie jak ty unikam towarzystwa, ale nie robię sobie przy tym wrogów. To jak będzie, pomóc  Ci? Ja tutaj przyszedłem głównie przez swoje zainteresowania, a chętnie z kimś porozmawiam.

- Dobra, ale uprzedzam. Mogę być nieznośna – uśmiechnęłam się, a on prychnął. – Mało o mnie wiecie, więc uważaj – usiadłam na krześle, a on przysunął drugie i zaczęliśmy szukać w książkach. Nie mogłam się skupić i szło mi opornie, ale coś tam znajdowałam i robiłam notatki. Na początku się bulwersowałam, bo nie rozumiałam ani słowa, ale po kilku analizach wszystko zaczęło robić się jasne i Santos nabijał się ze mnie. Nie zauważyliśmy kiedy, ale bibliotekarka nas wyrzucała. Okazało się, że jest już dobrze po dziesiątej i nie będzie specjalnie dla nas jeszcze dłużej siedziała. Przeprosiłam ją i poprosiłam, abym mogła do jutra wziąć ten stosik do siebie po czym opuściliśmy pomieszczenie.

- To dokąd teraz, skoro nas wywalili? – Zapytał nagle.

- Eee.. Myślałam, żeby pójść do siebie i już samemu to złożyć w całość. Dziękuję za pomoc. Miłej nocy -  powiedziałam po czym posłałam mu ostatni uśmiech i ruszyłam do swojego pokoju.

- Jak chcesz. Dobranoc – usłyszałam jeszcze za sobą.

Do pokoju dotarłam szybko, ale na miejscu musiałam zachowywać się idealnie cicho żeby nie obudzić, którejś z współlokatorek. Nauka w szkole z internatem nie jest taka świetna jak niektórzy myślą. Takie jest moje zdanie. Trafił mi się bowiem najgorszy z pokoi. Nie chodzi tu jednak o wystrój, wszystkie są identyczne i każdy może sobie ozdobić „swoją ścianę”, ale o towarzystwo. Trafiłam na Melanie, która ciągle gada o tym durnym gospodarzynie, Peggy – dziewczyna bez skrupułów, przez co wszystkie moje szafki mają zamek na klucz, który noszę zawsze przy sobie. Bywa ona tak wścibska, że nawet do szuflady z bielizną zajrzy, aby się czegoś dowiedzieć i opublikować w szkolnej gazetce.  Jest jeszcze Iris. Kiedyś próbowałam się z nią dogadać, ale zdecydowanie ma zbyt wesołe podejście do świata i czasem jest bardzo głupiutka.  Nie rozmawiam z żadną i zdecydowanie ich unikam. W trakcie przerwy nie wolno nam chodzić do pokoi dlatego spędzam je albo na dachu, nie pytajcie jak znalazłam sposób aby tam wejść, lub w pokoju odwiedzin. W tygodniu są rzadkością więc spokojnie można się schować ze słuchawkami w uszach. I to chyba zrobię.

Położyłam wszystko na swoim biurku i poszłam się umyć. Po wszelakich zabiegach higienicznych, przebrana w pidżamę i z założonym luźno szlafrokiem opuściłam pokój. W drodze do pomieszczenia musiałam uważać, aby przypadkiem nie natknąć się na prefekta Estebana. Jest bardzo surowy i jak tylko widzi, że ktoś łamie zasady to albo zaraz daje karę, a w poważniejszych przypadkach natychmiastowa pogawędka z naszą landrynkową dyrektorką. Dosyć że nazwa tej szkoły jest debilna to jeszcze ona wyglądem przypomina Dolores Umbridge z mojej ulubionej sagi o Harrym Potterze.  Bywa miła, ale gdy ktoś ją zdenerwuje jest okropna. Mogę się założyć, że gdybyśmy mieli w świecie magię to byłaby straszną wiedźmą, która nie boi się karać uczniów podobnie jak Dolores, ale wracając. Bez żadnego problemu dotarłam na miejsce i schowałam się jak zwykle pomiędzy ścianą, a kanapą. To najbezpieczniejsza opcja. Nikt mnie nie zobaczy i mam blisko do lampki, aby ją odłączyć.

*          *          *

To wszystko mnie męczy. Szkoda, że nie zgodziłam się na pomoc Santosa. Przynajmniej miło bym spędziła czas i byłoby szybciej. Ehh.. Muszę zdążyć do rana i mieć jeszcze chwilę na sen. Niech pójdzie im wszystkim w pięty jak zobaczą, że dałam sobie radę. Musze się też jakoś odgryźć na tej kretynce, ale tak żeby za to nie oberwać i nie być podobną do reszty tych idiotów. To musi być coś z klasą. Przecież Amber codziennie coś odwala, wystarczy tylko pomóc nauczycielom złapać ją na gorącym uczynku. Muszę zacząć słuchać niestety o czym rozmawiają Ci kretyni żeby móc dyskretnie wkopać naszą elitę w tarapaty.

*         *          *

Tak pisałam i pisałam, aż nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Po jakimś czasie czułam szturchanie w ramię, ale tylko ruszyłam ramionami i zignorowałam je. Niestety to nie ustępowało i musiałam się przekręcić na bok. Było trudno i nie wygodnie, ale udało się. Chciałam jeszcze spać, a te kretynki mnie budzą. Nie potrzebuję godziny w łazience żeby wyjść do ludzi.

- Wstawaj, bo Esteban ukarze nas obu – usłyszałam przy uchu szept.

- Może mi naskoczyć. Ja teraz odpoczywam, bo ciężko pracowałam – wymruczałam i wtuliłam się w jedną z poduszek, którą wzięłam wczoraj pod plecy.

- Victoria zaraz będzie obchód i jak Cię zobaczy to dostaniesz dodatkową karę.

- A co Cię to interesuję – warknęłam nagle odwracając się do osobnika i zderzyłam się głowami z.. – Santos? Co ty tutaj robisz? – Kretynko. Próbował Ci pomóc, a ty dla niego taka wredna jesteś.

- Właśnie oberwałem – zaśmiał się przykładając rękę w najwyraźniej bolące miejsce.

- Przepraszam. Gdybym wiedziała, że to ty, to bym tak nie zareagowała. Zapomniałam, że nie byłam w pokoju przed zaśnięciem, bo tutaj to pisałam i musiało mi się usnąć – tłumaczyłam z lekko uniesionym kącikiem ust. Jego towarzystwo źle na mnie działa. Uśmiecham się częściej niż zwykle, nie znam powodu dlaczego to robię i, co gorsza mogę się do niego przywiązać, a tego nie chcę. Prędzej czy później wszyscy mnie zostawiają, a potem ryczę. Mam mnóstwo powodów by unikać ludzi, a to jest jeden z nich.

- Właśnie widzę. I chyba nawet skończyłaś. Spójrz – pokazał mi plik ładnie zszytych kartek z moją, a właściwie to naszą pracą. Szczerze to nawet nie pamiętam jak to skończyłam i mam nadzieję, że nie pisałam głupot.

- To chyba coś brałam, bo nic nie pamiętam – zażartowałam i zaczęłam się podnosić.

- Musisz szybko się ogarnąć, bo za piętnaście minut zaczyna się Etyka. Zdążysz? – Pomógł mi posprzątać i czekał na mnie póki nie wzięłam swoich rzeczy.

-  Co? Boże, tak długo spałam? Spoko. Dam radę o ile te paniusie łazienki nie zajmują – nieelegancko ziewnęłam. – Przepraszam. Widzimy się na lekcji – pomachałam mu na pożegnanie i co sił w nogach poleciałam do pokoju starając się zdążyć i nie natknąć na prefekta. Udało się. Na moje szczęście gdy wparowałam do pokoju wszystkie wychodziły. Padło pytanie o to gdzie byłam całą noc, ale jak zwykle je zignorowałam i popędziłam do łazienki. Tam ubrałam się w mundurek i ogarnęłam na szybko. Wyglądałam jak człowiek i mogłam iść na lekcje. Wyrobiłam się tak, że zostało mi jeszcze równe pięć minut do dzwonka, ale ponieważ nie mam tutaj przyjaciół od razu weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce aby móc jeszcze przejrzeć swoją pracę. Wolę w razie czego pamiętać co pisałam, bo nasza szanowna nauczycielka może chcieć mnie z tego odpytać jak ją zgaszę tym, że zrobiłam to w ciągu niecałych dwunastu godzin.

Dzwonek zadzwonił i „moja klasa” zaczęła wchodzić do Sali. Niektórzy naśmiewali się ze mnie, inni ignorowali, a ta kretynka Amber jak zawsze mając w zwyczaju zwaliła coś z mojej ławki przechodząc obok. Raz to był telefon, który się rozwalił, a teraz tylko piórnik, na szczęście. Dobrze pamiętam jaką wtedy kłótnie miałyśmy. Oczywiście nie udało mi się jej przemówić do rozumu, którego nie ma i musiałam wydać pieniądze na naprawę sprzętu.

Siedziałam i w ciszy czekałam na nauczycielkę, gdy coś mnie podkusiło aby rozejrzeć się po klasie. Nigdy tego nie robiłam, ale teraz tak. Nikt nie zwracał na mnie uwagi i dobrze. Amber była otoczona przez swoje damy, Nataniel w przedniej ławce przy drzwiach dyskutował z Melanią, reszta dziewczyn również siedziała razem i rozmawiała. Dostrzegłam jeszcze grupę Kastiela, Lysandra i Rozalii. Czerwonowłosy jak zwykle był ponury, a jego przyjaciel zamyślony tylko ich towarzyszka miała szeroki uśmiech i zawzięcie coś im tłumaczyła. Kawałek od nich siedzieli bliźniacy Alexy i Armin z Kentinem i Sucrette. Chłopaki wydają się spoko, ale tylko wtedy gdy nie ma z nimi tej szatynki. Plotkara z niej straszna, a jak się uprze to nie da Ci spokoju. Podobno jakiś czas miała na pieńku z siostrą gospodarza, ale po jakiejś akcji zaczęły się ignorować. Nie interesowało mnie to, ale szczerze jej tego zazdroszczę, bo teraz blondyna jest cięta na mnie. Tak się zamyśliłam przyglądając klasie, że nawet nie zauważyłam kiedy ktoś dosiadł się do mnie. Podskoczyłam przerażona i ujrzałam rozbawionego Santosa, który znowu mógłby rozbroić mnie tym swoim uśmiechem. Serio. Dawno niczyi uśmiech mi się tak nie spodobał jak jego, a lubię obserwować ludzi. Ten wyszczerz jest chyba najbardziej szczerym jaki widziałam w ostatnim czasie.

- Jestem aż tak straszny? – Podparł się łokciem na ławce, a głowę na dłoni i obserwował mnie.

- Nie. Wybacz, ale zamyśliłam się.

- Szukałaś mnie co? – Jego uśmiech się poszerzył.

- Chciałbyś – pokazałam mu język i usiadłam prosto do tablicy. Nasza idealna nauczycielka coś się spóźnia. Nie ładnie.

- Powiedzmy, że Ci wierzę – usiadł tak jak ja i wydaje mi się, że zaczął mnie przedrzeźniać.

- Lepiej żebyś wracał do swojej ławki. Zaraz przyjdzie profesor Haydon i nie będzie takiej możliwości – powiedziałam jeszcze raz przeglądając pracę.

- Dzisiaj siedzę tutaj – chyba się lekko przesunął, bo słyszałam ruch krzesła. – Przestań już tak to sprawdzać. Na pewno dobrze Ci wyszło, przecież Ci pomagałem – zabrał mi kartki z ręki.

- Oddaj to – odwróciłam się i chciałam mu je zabrać, ale podniósł rękę do góry i tyle z moich zamiarów. Dosyć, że jest wyższy to jeszcze ma takie długie te łapska, a ja nie mam zamiaru wstawać.

- Nie. Dopiero je dostaniesz jak przyjdzie nauczycielka – pokazał mi język i schował to do swojej torby. Serio człowieku? Chciałam zobaczyć jakie bzdury tam napisałam. Co jeśli wpisałam coś w stylu „Strasznie boje się bananów” jak to mam w zwyczaju aby ktoś kto mi ukradnie pracę z komputera miał nauczkę. W prawdzie to pisałam ręcznie, ale nieświadomie mogłam to zrobić, bo przecież nie pamiętam kiedy zasnęłam i jak to skończyłam.

- Jesteś okropny – jęknęłam i położyłam się na ławce ukrywając głowę w ramionach. Usłyszałam jedynie śmiech chłopaka i ruch, a potem tylko nasłuchiwałam czy nie słychać skrzeczącego głosu Haydon. Leżałam tak spokojnie jakieś piętnaście minut, ale gdy mi się znudziło podniosłam się i o mało nie dostałam zawału. Przede mną kucał Kastiel, ale nie patrzył na mnie tylko w stronę Santosa. Dziwne, że nie słyszałam jak przyszedł, a nawet jak rozmawiali. Może mi się przysnęło.

- O śpiąca królewna wstała – zaśmiał się czerwono włosy, a ja kompletnie go ignorując spojrzałam na swój zegarek. – Raczej nie przyjdzie. Przed chwilą byłem na przeszpiegach i ma pogawędkę z dyrektorką.

- Aha. Fajnie, że się namęczyłam na darmo – westchnęłam. – Santos, mógłbyś mi to oddać? – Zwróciłam się do chłopaka.

- Już oddałem. Jest w twoim plecaku – odpowiedział i spojrzał na naszego towarzysza. – Chciałeś coś?

- Taa.. Pogadać, ale skoro panienka od grosików się obudziła to złapie Cię na przerwie – puścił oczko i z wrednym uśmieszkiem wrócił do swojego towarzystwa.

- Panienka grosik? – spojrzał na mnie z uniesioną brwią. No nie mów, że nie znasz mojej legendy. Nie mam zamiaru jej opowiadać, bo to wymyślona historyjka przez tą bandę.

- Przecież dokuczają mi z tego powodu. Nie udawaj, że nie wiesz.

- Coś tam słyszałem, ale nic nie rozumiem. Są dla Ciebie wredni bo dajesz kasę na cele charytatywne? To idiotyzm. – Zdaje mi się, czy on się lekko zdenerwował? Nie. Na pewno nie. Po prostu myśli tak jak ja o tych kretynach.

- Idiotyzm, ale nie chcę o tym rozmawiać. I tak już się na nas dziwnie gapią i rozsieją nowe plotki, bo ze mną się zadajesz – powiedziałam lekko rozglądając się po klasie. Prawie każdy zerkał w naszym kierunku i wszyscy szeptali coś do siebie. Ciekawe co wymyślą. Ta kreatywność czasem mnie zadziwia.

- Trudno. Ja i tak nie należę do żadnej z grup. Jestem takim samotnikiem jak ty, ale jak już mówiłem nie robię sobie wrogów i staram się normalnie rozmawiać z ludźmi. Mogą nawet myśleć, że jesteśmy parą. Nie interesuje mnie to. Może nawet uda nam się ich pozbyć – mówiąc to patrzył się na tablicę i szeroko uśmiechał, a ja myślałam nad każdym jego słowem. Ten to dopiero ma olewkę na wszystko. Nie przeszkadzałoby mu? Ciekawe, ale znając ich będą bardziej kreatywni.

- Jak wolisz, ale potem nie zganiaj winy na mnie – powiedziałam i znowu się położyłam. Pech chciał jednak, że w tym samym momencie przyszła moja ukochana nauczycielka. Czujecie tą moją miłość do niej? Nie? Fakt, ja też.

- Widzę, że panienka Lozano chce jeszcze jedną pracę, bo nam tutaj usypia – jak zwykle się przyczepiła. Kobieto, nie ma tu nikogo innego?

- Stęskniłam się za panią – uśmiechnęłam się sztucznie i zaczęłam grzebać w plecaku. Po chwili znalazłam swoją pracę.

- A panicz Santos co tutaj robi? – Spojrzała na chłopaka spod swoich okularów.

- Siedzi – odpowiedziałam za niego, ale tak aby mnie nie usłyszała. Nie chcę się znowu z nią kłócić, bo ma swoje beznadziejne zasady.

- Pomyślałem, że koleżanka czuje się samotna to się dosiadłem.

- Jakiś ty uprzejmy. Wolę jednak by ta osoba siedziała sama.

- Nie widzę ku temu powodów. Tak więc pani pozwoli, że dzisiaj już zostanę tutaj – uśmiechnął się do niej co ją widocznie zdenerwowało, ale nic nie odpowiedziała i zaczęła sprawdzać listę. Po tym ja wstałam i podeszłam do biurka.

- Co Cię sprowadza? Chcesz odpowiadać? Przykro mi, ale nie mam czasu – powiedziała patrząc w dziennik i wpisując jakiś temat.

- Nie. Mam dla pani tą pracę, którą ktoś inny powinien napisać – posłałam jej szeroki uśmiech i położyłam kartki na biurku po czym wróciłam do siebie. Santos się do mnie uśmiechał, Amber rzucała piorunami, a reszta klasy dziwnie gapiła. Nauczycielka była w szoku i zaraz wzięła moją pracę i zaczęła czytać bardzo dokładnie przez co znowu minęła nam lekcja i zadzwonił dzwonek. Zadowolona z siebie spakowałam się i miałam wychodzić gdy zatrzymała mnie i kazała zostać. Wiedziałam, że się przyczepi. Wiedziałam!

- Tak? – Podeszłam do niej.

- Bardzo ładnie napisana praca. Gratuluję – posłała mi delikatny uśmiech, a mnie zamurowało. Ona potrafi być dla mnie miła? – Ciekawa jestem czy coś z tego pamiętasz, ale nie będę cie pytać bo jeszcze bardziej mnie znienawidzisz. Sama to pisałaś? Pani z biblioteki mi dzisiaj rano mówiła, że musiała wyrzucić jakiś uczniów, którzy się uczyli z etyki.

- W szukaniu informacji pomógł mi Santos, a resztę sama zredagowałam – odpowiedziałam beznamiętnym tonem.

- Praca jest świetna dlatego dostaniesz szóstkę, a skoro Santos Ci trochę pomógł to mu również wstawię piątkę. Z tymi ocenami mu się to przyda. Zgadzasz się?

- Eee.. Tak – odpowiedziałam nieco zbita z tropu. Nauczycielka tylko wpisała co powiedziała i powiedziała, że mogę iść. Zrobiłam to z wielką chęcią i wbrew regułą poszłam do pokoju po książki, które zaraz zaniosłam do biblioteki i podziękowałam kobiecie. Niestety nie miałam czasu na zjedzenie śniadania od rana i musiałam pędzić na kolejną lekcję, którą była matematyka. Wtedy w mojej ławce znowu zobaczyłam Santosa. Uwziął się na mnie czy co? Ja chcę się trzymać od ludzi z daleka. – To podchodzi pod nękanie – powiedziałam stojąc przy swojej ławce.

- Hm? Ja Cie nękam? – Spojrzał jak na kretynkę. – Chcę tylko z tobą usiąść. No chyba, że mi nie wolno. Wolno?

- Jestem przyzwyczajona, że siedzę sama, ale jak chcesz to siedź – minęłam go i usiadłam na swoim krześle. Chłopak coś tam mruknął, ale nie wiem co i zaczął się rozpakowywać. Ja postanowiłam z tym jeszcze zaczekać. Może znowu będziemy mieli to szczęście i nauczyciel nie przyjdzie.

*          *          *

Chyba zostanę wróżką, bo przewidziałam, że nie będę miała lekcji. Przyszła po mnie Alicja – szkolna sekretarka, i powiedziała, że czekają na mnie rodzice. Nie byli oni w pokoju odwiedzin, a w moim pokoju, co było bardzo dziwne. Odwiedzają mnie raz na miesiąc, a ostatnio byli tydzień temu. Coś musiało się stać. Niepewnie weszłam do pokoju i ujrzałam jedynie matkę. Po ojcu śladu nie było. Elizabeth – bo tak ma na imię, jak zwykle odstawiła się jak na pokaz mody i zachowywała jak dama, co strasznie mnie w niej irytuje. Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie na palcach i zaczęła ściskać. Jestem pewna, że zostanie mi ślad po jej tapecie na twarzy lub jak zwykle na mundurku.

- Witaj kochanie. Stęskniłaś się? – Zapytała gdy w końcu mogłam swobodnie oddychać.

- Cześć. Byliście tydzień temu, więc nie – odpowiedziałam beznamiętnym tonem. Moja matka wie czemu taka jestem, więc już nawet mnie nie karci, bo nie warto, ale przy ojcu muszę udawać ułożoną panienkę z dobrego domu. Może pochodzę z odrobinę zamożniejszej rodziny, ale nie prosiłam się o to. Wolałabym być stypendystką, które też się tutaj uczą.

- Jak zwykle bardzo miła – zaśmiała się i usiadła na łóżku Peggy, które stało obok mojego.

- Co się stało, że przyjechaliście? – Zapytałam wprost patrząc jej w oczy.

- Mamy dla Ciebie ważne wiadomości i chciałam Ci to przekazać osobiście. – Mówi to tak jakby ojciec wygrał wybory prezydenckie. Serio. Co ją tak cieszy? 


________________________________________________________

A oto i pierwszy rozdział tegoż opowiadania. 
Jak się podoba?
Proszę o szczere opinie :)
Mówiłam, że jakoś w listopadzie coś tu się pojawi to proszę. Kolejny rozdział jeszcze nie wiem kiedy dam ponieważ muszę nanieść pewne poprawki, ale jest on gotowy :)
Dedyk dla:
Emiś :*
Olci :*
i mojej Gabrychy, a dobra niech będzie.. Gabi :*

5 komentarzy:

  1. Od kiedy jestem "Twoją Gabrychą"? XD Teraz tylko Dżejkuś ma prawo mnie tak nazywać ^^ Ale niech Ci będzie, kochana ;*
    Rozdzialik świetny :D Paczaj, jednak nawet mnie potrafisz zadowolić xD Akcja bardzo ciekawa, genialnie napisana ;) Santosa też od razu polubiłam ^^
    Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział (i na Andy'ego... intryguje mnie XD), wenki życzę i pozdrawiam <3
    ~Gabrycha, Twoja boska ulubienica B)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się tak nie ciesz, "moja" ma oznaczać, ze tylko ja tak mogę mówić XD
      Dżejkuś? Zapamiętam ;)
      Powiem tyle. Będzie ciekawie w życiu tej dziewczyny ^^

      Usuń
    2. Wiadomo, że będzie ciekawie, w końcu pisze to Monika, królowa idiotycznych scen i zwrotów akcji xDD
      A tak btw... co niby zapamiętasz? To o Dżejkusiu było tylko drobną uwagą, a Ty i twój móżdżek zawsze macie jakieś dziwne myśli -.-

      Usuń
  2. Jak opisywała Santosa, że tatuaż i boski uśmiech i wgl to sie podjarałam, że od razu na Andy'ego wpadła, a ty tak beszczelnie, że to Santos XD
    Rozdział super jak zawsze, a co do tej wiadomości to sie okazuje, ze serio prezydentem został XDDDDD
    I bardzo dziękuję za dedyk jubilatko ;**
    Weny ogrom, cieplusio pozdrawiam i jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super ostatnio skończyłam czytać twojego pierwszego bloga i potem znalazłam się tutaj :D Jak zawsze wszystko dobrze się zapowiada....czekam na więcej ^-^

    OdpowiedzUsuń

Chętnie poznam Twoją opinię..