Ta szkoła to piekło. Nienawidzę
rodziców za to, że mnie tu sprowadzili. Są tu sami kretyni, którzy pokazują ile
to pieniędzy mają. Ja sama nie należę do biednych, ale i tak nie toleruję
takich przepychanek. Fakt, iż masz więcej niż niektórzy nie czyni z ciebie
nikogo fajnego. Dodatkowo ta dzisiejsza
akcja. Jak ja mam być tutaj spokojna? Jestem tu od tygodnia, a wszyscy mnie
nienawidzą. Przyczyna? Moi rodzice są przyczyną. Ojciec osiągnął szczyt swojej
biznesowej kariery i im odbiło. Matka udaję jakąś damę, a on prezydenta. Chcą
rządzić wszystkim i wszystkimi. Odnoszą się z pieniędzmi jak królowie. Ja taka
nie jestem. Moje kieszonkowe równa się najniższej krajowej, a to dość sporo
więc oddałam je na akcje charytatywną i zostałam zrugana.
Dzisiaj na lekcji etyki nie
wytrzymałam i wygarnęłam klasowej laluni za co zostałam ukarana i mam napisać
jakieś durne wypracowanie. To nie moja wina tylko tekstu jakim rzuciła w moją
stronę, ale nauczycielka nie zwróciła uwagi na to. Zostałam dzisiaj nazwana
„sierotką grosikiem”, która wszystko odda biednym. Oczywiście kretynką, która
to wymyśliła jest Amber siostra przewodniczącego samorządu szkolnego Nataniela.
Poparła ją Li i Charlotte a po mojej stronie nie stanął nikt. Wywiązała się
niezła kłótnia, za którą JA zostałam ukarana.
Cała wściekła zaraz po lekcjach
ruszyłam do biblioteki. Muszę znaleźć coś co pomoże mi napisać pracę na temat:
Moralny obowiązek miłowania każdego człowieka. Mam podać do tego jakieś
fragmenty książek i przykłady, a kompletnie nie wiem jak się za to zabrać.
Bibliotekarka podała mi tytuły książek i poszła, a ja nie wiem gdzie szukać.
Bardzo mądrze. Ehh.. Przeszukamy najwyżej całą bibliotekę.
Mija już chyba trzecia godzina, a
ja dalej tu tkwię i szukam tych durnych książek. W końcu trafiłam na jakąś z
tytułem „Etyka w naszym życiu” i z odrobinę weselszą miną szłam dalej. Chyba
udało mi się dostać do odpowiedniego działu, bo widziałam coraz więcej publikacji o tej tematyce. Byłam po prostu przeszczęśliwa i biorąc jedną po drugiej szłam
dalej. Gdy już miałam całkiem pokaźny stosik w swych rękach ruszyłam w kierunku
jednego z wolnych biurek. Moja widoczność była nieco ograniczona dlatego
starałam się iść tak wolno jak się tylko dało. Będąc prawie na miejscu poczułam
uderzenie, a następnie ból w okolicach kości ogonowej. Z pewnością z kimś się
zderzyłam, bo w między czasie usłyszałam siarczyste przekleństwo. Gdy ogarnęłam
wzrokiem okolice zobaczyłam mnóstwo rozwalonych na ziemi książek. Nie ma co,
będzie co zbierać, a co gorsze moje poplątały się z tymi, które niósł..
Właśnie. Kojarzę tego chłopaka, ale nie mam pojęcia kto to jest. Brunet z
tatuażem na szyi i ciekawym pomysłem na noszenie szkolnego mundurka. Jestem
pewna, że już go gdzieś widziałam, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Kurde,
jestem aż takim odludkiem?
- Sorry, nie zauważyłem Cię –
odezwał się i nim się obejrzałam wyciągał rękę w moim kierunku, abym wstała.
- Nic nie szkodzi. Ja też bym Cie
nie zauważyła i stałoby się to samo – posłałam mu nikły uśmiech, chociaż moje
myśli nadal błądziły nad jego imieniem.
- Możliwe – uśmiechnął się, i tu
teraz sama siebie zaskoczę, słodko. Nie
powiem, przystojny jest, a uśmiech dodaje mu uroku – Ziemia do Victorii.
Żyjesz? – Pomachał mi dłonią przed twarzą i dopiero się zorientowałam, że od
dłuższej chwili mu się przyglądam.
-
C-Co? Ahh.. Tak. Przepraszam, zawiesiłam się.
-
Zauważyłem – poszerzył uśmiech. Błagam przestań.
-
Czy ty powiedziałeś moje imię? -
Ta, szybko jarzę, nie?
-
Serio pytasz? – Tutaj mina mu zrzedła. – Chodzimy do jednej klasy.
-
Wybacz, ale nigdy Cię nie widziałam, chociaż…
- Siedzę w ostatniej ławce, ale
bez przesady. Nie jestem duchem.
- Wybacz. Nie zwracam uwagi na
ludzi w tej szkole, bo większość z nich to tępe dzidy podobne do Amber.
- Dobra, przebaczam Ci Twoje
grzechy przez ten wypadek, ale na przyszłość zapamiętaj. Mam na imię Santos i jesteśmy w jednej klasie
– znowu się lekko uśmiechnął i zaczął zbierać nasze książki.
- Jakiś ty łaskawy. Dziękuję – odpowiedziałam tym samym. Szczerze to nie lubię swojego uśmiechu i suszę swoje zęby bardzo rzadko. Gdy chłopak kucnął, dołączyłam do niego i razem zaczęliśmy sprzątać ten bałagan.
-
To do Twojej kary, prawda? – Zapytał pokazując mi jedną z książek.
- Tak. Przez tą lalunię dostałam
pracę, do której nie wiem jak się wziąć – westchnęłam i wstałam – To chyba
wszystkie. Teraz trzeba je posegregować, bo się pomieszały – powiedziałam i
ruszyłam w kierunku biurka co poprzednio, a chłopak zaraz za mną.
-
Uważam, że dobrze zrobiłaś stawiając się, ale nie dziwi mnie zachowanie
nauczycielki. Z tego co słyszałem to coś ją tam łączy z rodziną Amber –
powiedział gdy znalazł się obok i w tym samym czasie położyliśmy książki na
blacie. – Chcesz to mogę Ci pomóc z tą pracą. Tak w ramach rekompensaty za
marne wstawienie się za tobą u nauczycielki – kolejny uśmiech. Czy on zawsze
się szczerzy? To już jest nie do wytrzymania.
- Chętnie przyjmę pomoc. Chwila. Rozmawiałeś z tą skwaszoną babą?
- Zaraz po lekcji, bo w trakcie
nie chciałem zbytnio zwracać na siebie uwagi. Podobnie jak ty unikam towarzystwa,
ale nie robię sobie przy tym wrogów. To jak będzie, pomóc Ci? Ja tutaj przyszedłem głównie przez swoje
zainteresowania, a chętnie z kimś porozmawiam.
- Dobra, ale uprzedzam. Mogę być
nieznośna – uśmiechnęłam się, a on prychnął. – Mało o mnie wiecie, więc uważaj
– usiadłam na krześle, a on przysunął drugie i zaczęliśmy szukać w książkach.
Nie mogłam się skupić i szło mi opornie, ale coś tam znajdowałam i robiłam
notatki. Na początku się bulwersowałam, bo nie rozumiałam ani słowa, ale po
kilku analizach wszystko zaczęło robić się jasne i Santos nabijał się ze mnie. Nie zauważyliśmy kiedy, ale
bibliotekarka nas wyrzucała. Okazało się, że jest już dobrze po dziesiątej i
nie będzie specjalnie dla nas jeszcze dłużej siedziała. Przeprosiłam ją i
poprosiłam, abym mogła do jutra wziąć ten stosik do siebie po czym opuściliśmy
pomieszczenie.
- To dokąd teraz, skoro nas
wywalili? – Zapytał nagle.
- Eee.. Myślałam, żeby pójść do
siebie i już samemu to złożyć w całość. Dziękuję za pomoc. Miłej nocy - powiedziałam po czym posłałam mu ostatni
uśmiech i ruszyłam do swojego pokoju.
- Jak chcesz. Dobranoc –
usłyszałam jeszcze za sobą.
Do pokoju dotarłam szybko, ale na
miejscu musiałam zachowywać się idealnie cicho żeby nie obudzić, którejś z
współlokatorek. Nauka w szkole z internatem nie jest taka świetna jak niektórzy
myślą. Takie jest moje zdanie. Trafił mi się bowiem najgorszy z pokoi. Nie
chodzi tu jednak o wystrój, wszystkie są identyczne i każdy może sobie ozdobić
„swoją ścianę”, ale o towarzystwo. Trafiłam na Melanie, która ciągle gada o tym
durnym gospodarzynie, Peggy – dziewczyna bez skrupułów, przez co wszystkie moje
szafki mają zamek na klucz, który noszę zawsze przy sobie. Bywa ona tak
wścibska, że nawet do szuflady z bielizną zajrzy, aby się czegoś dowiedzieć i opublikować
w szkolnej gazetce. Jest jeszcze Iris.
Kiedyś próbowałam się z nią dogadać, ale zdecydowanie ma zbyt wesołe podejście
do świata i czasem jest bardzo głupiutka.
Nie rozmawiam z żadną i zdecydowanie ich unikam. W trakcie przerwy nie wolno
nam chodzić do pokoi dlatego spędzam je albo na dachu, nie pytajcie jak
znalazłam sposób aby tam wejść, lub w pokoju odwiedzin. W tygodniu są
rzadkością więc spokojnie można się schować ze słuchawkami w uszach. I to chyba
zrobię.
Położyłam wszystko na swoim
biurku i poszłam się umyć. Po wszelakich zabiegach higienicznych, przebrana w
pidżamę i z założonym luźno szlafrokiem opuściłam pokój. W drodze do
pomieszczenia musiałam uważać, aby przypadkiem nie natknąć się na prefekta
Estebana. Jest bardzo surowy i jak tylko widzi, że ktoś łamie zasady to albo
zaraz daje karę, a w poważniejszych przypadkach natychmiastowa pogawędka z
naszą landrynkową dyrektorką. Dosyć że nazwa tej szkoły jest debilna to jeszcze
ona wyglądem przypomina Dolores Umbridge z mojej ulubionej sagi o Harrym
Potterze. Bywa miła, ale gdy ktoś ją
zdenerwuje jest okropna. Mogę się założyć, że gdybyśmy mieli w świecie magię to
byłaby straszną wiedźmą, która nie boi się karać uczniów podobnie jak Dolores,
ale wracając. Bez żadnego problemu dotarłam na miejsce i schowałam się jak
zwykle pomiędzy ścianą, a kanapą. To najbezpieczniejsza opcja. Nikt mnie nie
zobaczy i mam blisko do lampki, aby ją odłączyć.
* * *
To wszystko mnie męczy. Szkoda,
że nie zgodziłam się na pomoc Santosa. Przynajmniej miło bym spędziła czas i
byłoby szybciej. Ehh.. Muszę zdążyć do rana i mieć jeszcze chwilę na sen. Niech
pójdzie im wszystkim w pięty jak zobaczą, że dałam sobie radę. Musze się też
jakoś odgryźć na tej kretynce, ale tak żeby za to nie oberwać i nie być podobną
do reszty tych idiotów. To musi być coś z klasą. Przecież Amber codziennie coś
odwala, wystarczy tylko pomóc nauczycielom złapać ją na gorącym uczynku. Muszę
zacząć słuchać niestety o czym rozmawiają Ci kretyni żeby móc dyskretnie wkopać
naszą elitę w tarapaty.
* * *
Tak pisałam i pisałam, aż nie
zauważyłam kiedy zasnęłam. Po jakimś czasie czułam szturchanie w ramię, ale
tylko ruszyłam ramionami i zignorowałam je. Niestety to nie ustępowało i
musiałam się przekręcić na bok. Było trudno i nie wygodnie, ale udało się.
Chciałam jeszcze spać, a te kretynki mnie budzą. Nie potrzebuję godziny w
łazience żeby wyjść do ludzi.
- Wstawaj, bo Esteban ukarze nas
obu – usłyszałam przy uchu szept.
- Może mi naskoczyć. Ja teraz
odpoczywam, bo ciężko pracowałam – wymruczałam i wtuliłam się w jedną z
poduszek, którą wzięłam wczoraj pod plecy.
- Victoria zaraz będzie obchód i
jak Cię zobaczy to dostaniesz dodatkową karę.
- A co Cię to interesuję –
warknęłam nagle odwracając się do osobnika i zderzyłam się głowami z.. –
Santos? Co ty tutaj robisz? – Kretynko. Próbował Ci pomóc, a ty dla niego taka
wredna jesteś.
- Właśnie oberwałem – zaśmiał się
przykładając rękę w najwyraźniej bolące miejsce.
- Przepraszam. Gdybym wiedziała,
że to ty, to bym tak nie zareagowała. Zapomniałam, że nie byłam w pokoju przed
zaśnięciem, bo tutaj to pisałam i musiało mi się usnąć – tłumaczyłam z lekko
uniesionym kącikiem ust. Jego towarzystwo źle na mnie działa. Uśmiecham się
częściej niż zwykle, nie znam powodu dlaczego to robię i, co gorsza mogę się do
niego przywiązać, a tego nie chcę. Prędzej czy później wszyscy mnie zostawiają,
a potem ryczę. Mam mnóstwo powodów by unikać ludzi, a to jest jeden z nich.
- Właśnie widzę. I chyba nawet
skończyłaś. Spójrz – pokazał mi plik ładnie zszytych kartek z moją, a właściwie
to naszą pracą. Szczerze to nawet nie pamiętam jak to skończyłam i mam
nadzieję, że nie pisałam głupot.
- To chyba coś brałam, bo nic nie
pamiętam – zażartowałam i zaczęłam się podnosić.
- Musisz szybko się ogarnąć, bo
za piętnaście minut zaczyna się Etyka. Zdążysz? – Pomógł mi posprzątać i czekał
na mnie póki nie wzięłam swoich rzeczy.
-
Co? Boże, tak długo spałam? Spoko. Dam radę o ile te paniusie łazienki
nie zajmują – nieelegancko ziewnęłam. – Przepraszam. Widzimy się na lekcji – pomachałam
mu na pożegnanie i co sił w nogach poleciałam do pokoju starając się zdążyć i
nie natknąć na prefekta. Udało się. Na moje szczęście gdy wparowałam do pokoju
wszystkie wychodziły. Padło pytanie o to gdzie byłam całą noc, ale jak zwykle
je zignorowałam i popędziłam do łazienki. Tam ubrałam się w mundurek i
ogarnęłam na szybko. Wyglądałam jak człowiek i mogłam iść na lekcje. Wyrobiłam
się tak, że zostało mi jeszcze równe pięć minut do dzwonka, ale ponieważ nie
mam tutaj przyjaciół od razu weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce aby móc
jeszcze przejrzeć swoją pracę. Wolę w razie czego pamiętać co pisałam, bo nasza
szanowna nauczycielka może chcieć mnie z tego odpytać jak ją zgaszę tym, że
zrobiłam to w ciągu niecałych dwunastu godzin.
Dzwonek zadzwonił i „moja klasa”
zaczęła wchodzić do Sali. Niektórzy naśmiewali się ze mnie, inni ignorowali, a
ta kretynka Amber jak zawsze mając w zwyczaju zwaliła coś z mojej ławki
przechodząc obok. Raz to był telefon, który się rozwalił, a teraz tylko piórnik, na szczęście. Dobrze pamiętam jaką wtedy kłótnie miałyśmy. Oczywiście nie udało
mi się jej przemówić do rozumu, którego nie ma i musiałam wydać pieniądze na
naprawę sprzętu.
Siedziałam i w ciszy czekałam na
nauczycielkę, gdy coś mnie podkusiło aby rozejrzeć się po klasie. Nigdy tego
nie robiłam, ale teraz tak. Nikt nie zwracał na mnie uwagi i dobrze. Amber była
otoczona przez swoje damy, Nataniel w przedniej ławce przy drzwiach dyskutował
z Melanią, reszta dziewczyn również siedziała razem i rozmawiała. Dostrzegłam
jeszcze grupę Kastiela, Lysandra i Rozalii. Czerwonowłosy jak zwykle był
ponury, a jego przyjaciel zamyślony tylko ich towarzyszka miała szeroki uśmiech
i zawzięcie coś im tłumaczyła. Kawałek od nich siedzieli bliźniacy Alexy i
Armin z Kentinem i Sucrette. Chłopaki wydają się spoko, ale tylko wtedy gdy nie
ma z nimi tej szatynki. Plotkara z niej straszna, a jak się uprze to nie da Ci
spokoju. Podobno jakiś czas miała na pieńku z siostrą gospodarza, ale po
jakiejś akcji zaczęły się ignorować. Nie interesowało mnie to, ale szczerze jej
tego zazdroszczę, bo teraz blondyna jest cięta na mnie. Tak się zamyśliłam przyglądając
klasie, że nawet nie zauważyłam kiedy ktoś dosiadł się do mnie. Podskoczyłam
przerażona i ujrzałam rozbawionego Santosa, który znowu mógłby rozbroić mnie
tym swoim uśmiechem. Serio. Dawno niczyi uśmiech mi się tak nie spodobał jak
jego, a lubię obserwować ludzi. Ten wyszczerz jest chyba najbardziej szczerym jaki widziałam w ostatnim czasie.
- Jestem aż tak straszny? –
Podparł się łokciem na ławce, a głowę na dłoni i obserwował mnie.
- Nie. Wybacz, ale zamyśliłam
się.
- Szukałaś mnie co? – Jego
uśmiech się poszerzył.
- Chciałbyś – pokazałam mu język
i usiadłam prosto do tablicy. Nasza idealna nauczycielka coś się spóźnia. Nie
ładnie.
- Powiedzmy, że Ci wierzę –
usiadł tak jak ja i wydaje mi się, że zaczął mnie przedrzeźniać.
- Lepiej żebyś wracał do swojej
ławki. Zaraz przyjdzie profesor Haydon i nie będzie takiej możliwości –
powiedziałam jeszcze raz przeglądając pracę.
- Dzisiaj siedzę tutaj – chyba
się lekko przesunął, bo słyszałam ruch krzesła. – Przestań już tak to
sprawdzać. Na pewno dobrze Ci wyszło, przecież Ci pomagałem – zabrał mi kartki
z ręki.
- Oddaj to – odwróciłam się i
chciałam mu je zabrać, ale podniósł rękę do góry i tyle z moich zamiarów.
Dosyć, że jest wyższy to jeszcze ma takie długie te łapska, a ja nie mam
zamiaru wstawać.
- Nie. Dopiero je dostaniesz jak
przyjdzie nauczycielka – pokazał mi język i schował to do swojej torby. Serio
człowieku? Chciałam zobaczyć jakie bzdury tam napisałam. Co jeśli wpisałam coś w stylu „Strasznie boje się bananów” jak to mam w zwyczaju aby ktoś kto mi
ukradnie pracę z komputera miał nauczkę. W prawdzie to pisałam ręcznie, ale nieświadomie
mogłam to zrobić, bo przecież nie pamiętam kiedy zasnęłam i jak to skończyłam.
- Jesteś okropny – jęknęłam i
położyłam się na ławce ukrywając głowę w ramionach. Usłyszałam jedynie śmiech
chłopaka i ruch, a potem tylko nasłuchiwałam czy nie słychać skrzeczącego głosu
Haydon. Leżałam tak spokojnie jakieś
piętnaście minut, ale gdy mi się znudziło podniosłam się i o mało nie dostałam
zawału. Przede mną kucał Kastiel, ale nie patrzył na mnie tylko w stronę
Santosa. Dziwne, że nie słyszałam jak przyszedł, a nawet jak rozmawiali. Może
mi się przysnęło.
- O śpiąca królewna wstała –
zaśmiał się czerwono włosy, a ja kompletnie go ignorując spojrzałam na swój
zegarek. – Raczej nie przyjdzie. Przed chwilą byłem na przeszpiegach i ma
pogawędkę z dyrektorką.
- Aha. Fajnie, że się namęczyłam
na darmo – westchnęłam. – Santos, mógłbyś mi to oddać? – Zwróciłam się do
chłopaka.
- Już oddałem. Jest w twoim
plecaku – odpowiedział i spojrzał na naszego towarzysza. – Chciałeś coś?
- Taa.. Pogadać, ale skoro
panienka od grosików się obudziła to złapie Cię na przerwie – puścił oczko i z
wrednym uśmieszkiem wrócił do swojego towarzystwa.
- Panienka grosik? – spojrzał na
mnie z uniesioną brwią. No nie mów, że nie znasz mojej legendy. Nie mam zamiaru
jej opowiadać, bo to wymyślona historyjka przez tą bandę.
- Przecież dokuczają mi z tego
powodu. Nie udawaj, że nie wiesz.
- Coś tam słyszałem, ale nic nie
rozumiem. Są dla Ciebie wredni bo dajesz kasę na cele charytatywne? To
idiotyzm. – Zdaje mi się, czy on się lekko zdenerwował? Nie. Na pewno nie. Po
prostu myśli tak jak ja o tych kretynach.
- Idiotyzm, ale nie chcę o tym
rozmawiać. I tak już się na nas dziwnie gapią i rozsieją nowe plotki, bo ze mną
się zadajesz – powiedziałam lekko rozglądając się po klasie. Prawie każdy
zerkał w naszym kierunku i wszyscy szeptali coś do siebie. Ciekawe co wymyślą. Ta
kreatywność czasem mnie zadziwia.
- Trudno. Ja i tak nie należę do
żadnej z grup. Jestem takim samotnikiem jak ty, ale jak już mówiłem nie robię
sobie wrogów i staram się normalnie rozmawiać z ludźmi. Mogą nawet myśleć, że
jesteśmy parą. Nie interesuje mnie to. Może nawet uda nam się ich pozbyć –
mówiąc to patrzył się na tablicę i szeroko uśmiechał, a ja myślałam nad każdym
jego słowem. Ten to dopiero ma olewkę na wszystko. Nie przeszkadzałoby mu?
Ciekawe, ale znając ich będą bardziej kreatywni.
- Jak wolisz, ale potem nie
zganiaj winy na mnie – powiedziałam i znowu się położyłam. Pech chciał jednak,
że w tym samym momencie przyszła moja ukochana nauczycielka. Czujecie tą moją
miłość do niej? Nie? Fakt, ja też.
- Widzę, że panienka Lozano chce
jeszcze jedną pracę, bo nam tutaj usypia – jak zwykle się przyczepiła. Kobieto,
nie ma tu nikogo innego?
- Stęskniłam się za panią –
uśmiechnęłam się sztucznie i zaczęłam grzebać w plecaku. Po chwili znalazłam
swoją pracę.
- A panicz Santos co tutaj robi?
– Spojrzała na chłopaka spod swoich okularów.
- Siedzi – odpowiedziałam za
niego, ale tak aby mnie nie usłyszała. Nie chcę się znowu z nią kłócić, bo ma
swoje beznadziejne zasady.
- Pomyślałem, że koleżanka czuje
się samotna to się dosiadłem.
- Jakiś ty uprzejmy. Wolę jednak
by ta osoba siedziała sama.
- Nie widzę ku temu powodów. Tak
więc pani pozwoli, że dzisiaj już zostanę tutaj – uśmiechnął się do niej co ją
widocznie zdenerwowało, ale nic nie odpowiedziała i zaczęła sprawdzać listę. Po
tym ja wstałam i podeszłam do biurka.
- Co Cię sprowadza? Chcesz
odpowiadać? Przykro mi, ale nie mam czasu – powiedziała patrząc w dziennik i
wpisując jakiś temat.
- Nie. Mam dla pani tą pracę,
którą ktoś inny powinien napisać – posłałam jej szeroki uśmiech i położyłam
kartki na biurku po czym wróciłam do siebie. Santos się do mnie uśmiechał,
Amber rzucała piorunami, a reszta klasy dziwnie gapiła. Nauczycielka była w
szoku i zaraz wzięła moją pracę i zaczęła czytać bardzo dokładnie przez co
znowu minęła nam lekcja i zadzwonił dzwonek. Zadowolona z siebie spakowałam się
i miałam wychodzić gdy zatrzymała mnie i kazała zostać. Wiedziałam, że się
przyczepi. Wiedziałam!
- Tak? – Podeszłam do niej.
- Bardzo ładnie napisana praca.
Gratuluję – posłała mi delikatny uśmiech, a mnie zamurowało. Ona potrafi być
dla mnie miła? – Ciekawa jestem czy coś z tego pamiętasz, ale nie będę cie
pytać bo jeszcze bardziej mnie znienawidzisz. Sama to pisałaś? Pani z
biblioteki mi dzisiaj rano mówiła, że musiała wyrzucić jakiś uczniów, którzy
się uczyli z etyki.
- W szukaniu informacji pomógł mi
Santos, a resztę sama zredagowałam – odpowiedziałam beznamiętnym tonem.
- Praca jest świetna dlatego
dostaniesz szóstkę, a skoro Santos Ci trochę pomógł to mu również wstawię
piątkę. Z tymi ocenami mu się to przyda. Zgadzasz się?
- Eee.. Tak – odpowiedziałam
nieco zbita z tropu. Nauczycielka tylko wpisała co powiedziała i powiedziała,
że mogę iść. Zrobiłam to z wielką chęcią i wbrew regułą poszłam do pokoju po
książki, które zaraz zaniosłam do biblioteki i podziękowałam kobiecie. Niestety
nie miałam czasu na zjedzenie śniadania od rana i musiałam pędzić na kolejną
lekcję, którą była matematyka. Wtedy w mojej ławce znowu zobaczyłam Santosa.
Uwziął się na mnie czy co? Ja chcę się trzymać od ludzi z daleka. – To
podchodzi pod nękanie – powiedziałam stojąc przy swojej ławce.
- Hm? Ja Cie nękam? – Spojrzał
jak na kretynkę. – Chcę tylko z tobą usiąść. No chyba, że mi nie wolno. Wolno?
- Jestem przyzwyczajona, że
siedzę sama, ale jak chcesz to siedź – minęłam go i usiadłam na swoim krześle.
Chłopak coś tam mruknął, ale nie wiem co i zaczął się rozpakowywać. Ja
postanowiłam z tym jeszcze zaczekać. Może znowu będziemy mieli to szczęście i
nauczyciel nie przyjdzie.
* * *
Chyba zostanę wróżką, bo
przewidziałam, że nie będę miała lekcji. Przyszła po mnie Alicja – szkolna
sekretarka, i powiedziała, że czekają na mnie rodzice. Nie byli oni w pokoju
odwiedzin, a w moim pokoju, co było bardzo dziwne. Odwiedzają mnie raz na
miesiąc, a ostatnio byli tydzień temu. Coś musiało się stać. Niepewnie weszłam do pokoju i
ujrzałam jedynie matkę. Po ojcu śladu nie było. Elizabeth – bo tak ma na imię,
jak zwykle odstawiła się jak na pokaz mody i zachowywała jak dama, co strasznie
mnie w niej irytuje. Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie na palcach i zaczęła
ściskać. Jestem pewna, że zostanie mi ślad po jej tapecie na twarzy lub jak
zwykle na mundurku.
- Witaj kochanie. Stęskniłaś się?
– Zapytała gdy w końcu mogłam swobodnie oddychać.
- Cześć. Byliście tydzień temu,
więc nie – odpowiedziałam beznamiętnym tonem. Moja matka wie czemu taka jestem,
więc już nawet mnie nie karci, bo nie warto, ale przy ojcu muszę udawać ułożoną
panienkę z dobrego domu. Może pochodzę z odrobinę zamożniejszej rodziny, ale
nie prosiłam się o to. Wolałabym być stypendystką, które też się tutaj uczą.
- Jak zwykle bardzo miła –
zaśmiała się i usiadła na łóżku Peggy, które stało obok mojego.
- Co się stało, że
przyjechaliście? – Zapytałam wprost patrząc jej w oczy.
________________________________________________________
A oto i pierwszy rozdział tegoż opowiadania.
Jak się podoba?
Proszę o szczere opinie :)
Mówiłam, że jakoś w listopadzie coś tu się pojawi to proszę. Kolejny rozdział jeszcze nie wiem kiedy dam ponieważ muszę nanieść pewne poprawki, ale jest on gotowy :)
Dedyk dla:
Emiś :*
Olci :*
i mojej Gabrychy, a dobra niech będzie.. Gabi :*
Dedyk dla:
Emiś :*
Olci :*
i mojej Gabrychy, a dobra niech będzie.. Gabi :*